Lista aktualności
O wilku mowa...
O tym, że w Nadleśnictwie Bartoszyce są wilki wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu, ale że jeden z nich będzie pilnie potrzebował naszej pomocy – tego zwyczajnie nie spodziewaliśmy się. Cóż praca z przyrodą czasem zaskakuje, ważnym jest, aby szybko się odnaleźć i zacząć działać – mówił już po akcji Zygmunt Pampuch – nadleśniczy Nadleśnictwa Bartoszyce.
Serdeczne podziękowania i wyrazy uznania kieruję do Panów Tadeusza Wojnicza i Maurycego Olczyka lekarzy z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Bartoszycach – to przede wszystkim dzięki Panów zaangażowaniu udało się bezpiecznie i profesjonalnie przeprowadzić tę akcję. Serdecznie dziękuję również pracownikom Nadleśnictwa Bartoszyce zaangażowanym w akcję jak również Panom Grzegorzowi Grabowskiemu i Stanisławowi Winiarskiemu – pracownikom firmy Usługi Leśne J. Karnak za szybkie przekazanie informacji pracownikom Służby Leśnej.
Zygmunt Pampuch
Nadleśniczy Nadleśnictwa Bartoszyce
Informacja, jak zwykle przyszła z terenu i jak zwykle wywołała wielkie poruszenie – zwłaszcza, że dotarła do nas w samym środku narady gospodarczej, kiedy właśnie jechaliśmy na zajęcia terenowe. Do nadleśniczego telefonował komendant Straży Leśnej z wiadomością, że podleśniczy leśnictwa Sokołów wraz z pracującymi przy melioracjach pracownikami znalazł martwego jelenia a około siedemdziesięciu metrów dalej tkwiącego na wnyku młodego wilka. Chwilowo poszły na bok zagadnienia gospodarcze – trzeba było przygotować akcję ratunkową. Zajął się tym zastępca nadleśniczego Antoni Stecki, który natychmiast powiadomił Powiatowego Lekarza Weterynarii oraz Policję. Ekipa ratunkowa spotkała się w nadleśnictwie skąd natychmiast udała się na miejsce zdarzenia. Przybyłym ratownikom ukazał się makabryczny widok. W rowie leżał martwy, już lekko nadgryziony, młody jeleń byk – ofiara nocnego polowania wilczej watahy a opodal - na okrwawionej stalowej pętli - młody basior (samiec wilka) - pewnie jeden z jego uczestników. Próbował on uwolnić się z pułapki gryząc na przemian to stalową linkę, to pień drzewa, do którego była przytwierdzona – bezskutecznie. Cóż, „nosił wilk razy kilka..." teraz trzeba było go uratować dla przyrody. Bardzo pomocne okazały się tu prawdziwie indiańskie umiejętności p. dr Maurycego Olczyka z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Bartoszycach, który za pomocą specjalnej „dmuchawki", (jako żywo przypominającej tę południowoamerykańską) podał zwierzęciu środek usypiający. Teraz, z zachowaniem szczególnych środków ostrożności, można było odciąć dławiącą wilka pętlę, co nie było wcale proste, gdyż kłusownik nie skąpił materiału na swoje przestępcze narzędzia. Gruba stalowa linka ustąpiła dopiero pod naciskiem dźwigniowych nożyc we wprawnych rękach p. Bogdana Omelańczuka – pracownika nadleśnictwa. Teraz weterynarze mogli swobodnie zbadać pacjenta. Jak się szczęśliwie okazało obrażenia nie były poważne a czas przebywania na uwięzi na tyle krótki, że, zdaniem lekarzy, zwierzę mogło od razu powrócić na wolność. Mieli rację – gdy tylko ekipa oddaliła się, aby dać wilkowi odpocząć i ochłonąć po stresie – ten podniósł się i chwiejnym krokiem poszedł w kierunku pobliskiego młodnika. W sprawie kłusownictwa dochodzenie prowadzi bartoszycka policja – miejmy nadzieję, że sprawca tego zdarzenia odpowie nie tylko w kategoriach moralnych, natomiast my wszyscy mamy satysfakcję, że tym razem udało się uratować to piękne i rzadkie na naszym terenie zwierzę.
Fot.: Paweł Stankiewicz, Antoni Stecki